Witam Was bardzo gorąco!
Ojojoj, ale mnie tu strasznie dawno nie było... Co prawda odwiedzałam Wasze blogi na bieżąco, w biegu, ale na wstawienie nowego posta nie było czasu :(
Początek roku dla kadrowych i księgowych to istny koszmar i niezmiennie co roku daje tak samo w kość... Praca zabierana do domu często nie pozwalała zająć się moim hobby, a nawet gdy miałam chwilkę czasu, to po prostu padałam na twarz.
Szczerze mówiąc szał jeszcze się nie skończył, ale w ostatni weekend spięłam się i wreszcie skończyłam moje ostatnie zamówienie z zeszłego roku. Trzeba by je nazwać "zamówieniem z brodą", bo dostałam je chyba we wrześniu (ups!) z terminem wykonania na luty i tak jakoś mi zeszło...
Ale w końcu udało się i tak oto powstała najnowsza filiżanka XXL.
Róże z krepy włoskiej w dwóch kolorach - blado-różowym i ciemno-różowym.
Powiem Wam szczerze, że zakochałam się we włoskiej krepie - lepiej się z niej kręci różyczki, nie jest tak delikatna i daje ładniejsze efekty.
Teraz kilka zdjęć w bardziej naturalnych kolorach (ostatnio lubię się bawić różnymi opcjami w moim aparacie).
Delikatna ażurowa rączka dopełnia całości.
Z racji tego, że filiżanka jest naprawdę spora, to wstążka 25 mm wydała mi się zbyt delikatna, stąd wybór padł na podwójną kokardkę.
Z początku chciałam postawić na róże w kilku pastelowych kolorach, ale... wyszło jak zawsze i jestem zadowolona z efektu -dwa odcienie różu naprawdę ładnie się prezentują.
Dla tych, którzy wytrwali do końca, mała wzmianka pogodowa :)
Wszystkich nas ostatnio zmroziło, ale najpiękniej wyglądają drzewa i krzewy - jak zatopione w lodzie :) Podziwiając tą pracę Matki Natury omal nie zaliczyłam bliższego spotkania z chodnikiem ;)
Tak na wszelki wypadek postanowiłam więc mój zachwyt przenieść w domowe zacisze :)
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo gorąco.
Obiecuję, że jak minie ten kadrowy szał, wezmę się do roboty do będę miała więcej do pokazania. Zresztą szykują się chyba nowe zamówienia :)