Witajcie!
U Was na blogach już od dłuższego czasu świątecznie, a u mnie totalnie nic... :( Zarezerwowałam sobie grudzień jako miesiąc "bezzamówieniowy", kiedy to będę mogła zrobić coś sama z siebie, dla moich bliskich. Mimo tego nadal nie daję rady usiąść do ozdób bożonarodzeniowych. Ciągle coś jest do zrobienia, gdzieś trzeba iść itd.
Co mnie zajmowało w ostatnich dniach? A to:
Moja góra pierniczków - zresztą już drugi "rzut" w trzech tygodni :) Myślałam, że poprzednia porcja jakoś dotrwa do świąt, ale się przeliczyłam. Poza tym obiecałam przyjacielowi męża, który jest zakochany w moich pierniczkach, że upiekę porcję dla niego i jego rodziny :)
W sobotę ubraliśmy już choinkę, jako że organizowaliśmy spotkanie dla zaprzyjaźnionych dzieci :) Pod drzewkiem oczywiście małe podarki od "Świętego" dla każdego małego gościa.
Wyciągając z kartonów ozdoby świąteczne, natknęłam się na choinkę z szyszki, którą wykonałam lata temu, myślę, że jeszcze w liceum :) Skromna, ale ma swój urok. Niech na razie to będzie mój rękodzielniczo-świąteczny akcent w tym roku, bo nie wiem czy z innymi się wyrobię :)
Hmm, mówiłam, że grudzień miał być miesiącem "bezzamówieniowym". No więc... w środę zadzwoniła znajoma rodziny i zapytała, czy jest w ogóle możliwe, żeby przygotować coś dla niej na chrzciny, na które jedzie w pierwszy dzień Świąt... No i jak tu powiedzieć "nie"? :) Ona nie raz już pomagała nam, więc jak mogłam odmówić :) Szczególnie że chodzi o ukochaną przeze mnie kołyskę! Jakoś przedmioty dla dzieciaczków zajmują u mnie szczególne miejsce i zawsze chętnie je wykonuję. Zamówienie ekspresowe, bo już w tym tygodniu kołyska zostanie dostarczona. A Wam zaprezentuję ją w kolejnym poście.
Tymczasem uciekam do codziennych obowiązków, życząc wszystkim miłego przedświątecznego tygodnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za poświęcony czas i każde pozostawione słowo :)