Witajcie!!!
Ojej ojej ojej.... Nie było mnie tu już całe wieki :( Strasznie Was przepraszam, ale na tapecie mam dwa bardzo czaso- i pracochłonne zamówienia i na nic innego już czasu nie starcza... Już niedługo pokażę Wam, co miałam "na warsztacie", ale na razie zdradzę tylko tyle, że wróciłam po dłuuuugiej przerwie do XXX ;)
Chciałabym Wam pokazać kolejną zaległość - prezent wykonany na kuzynki-fizjoterapeutki, która nieustannie ratuje mnie z opresji ;)
Wystrój mieszkania w szarościach, więc wybór kolorystyki to był najmniejszy problem :)
Dlaczego najmniejszy problem? Bo było trochę przejść z kolorem, choć dziś już wiem, że doba jakość farby to podstawa... Zaoszczędza dużo czasu i nerwów ;)
Tak oto powstał chustecznik, który i w kolorystyce i w stylu bardzo trafia w mój gust. Czysty minimalizm i elegancja. To dowód na to, że czasem "mniej" znaczy "więcej"...
Chustecznik podzieliłam na dwie częsci. Dół to najwyczajniej w świecie tylko farba akrylowa, domieszana szara.
Do tego jeden z szablonów, pokombinowałam trochę z kompozycją. Granicę między dołem i górą zamaskowałam szarą satynową wstażką z ręcznie wiązaną kokardką.
"Smarkatnik" nożna ustawić dowolnie, bo oba dłuższe boki wyglądają tak samo.
A skoro z dołem nie było zabawy, to trzeba było sobie urozmaicić nieco pracę nad górą ;)
Niby prościzna, bo tło jest białe, a na wierzchu szpachlowe ornamenty. Ale... no właśnie - mój ulubiony szablon ni w ząb nie pasował wielkościowo do wieczka chustecznika... Musiałam wybierać poszczególne elementy. Do tego nie dało sie wszystkiego zrobić na raz, bo elementy szablonu były odbijane kilka razy w różnych miejscach, więc aby nie zniszczyć wcześniej położonej szpachli, musiałam czekać aż wyschnie i wtedy dokłądać kolejne elementy. No zabawy było sporo, ale efekt - jak dla mnie - bardziej niż zadowalający (a wiecie, że ja rzadko jestem w pełni zadowolona ze swoich prac).
Zdjęcia robione wieczorem przy sztucznym oświetleniu (normalka zimową porą), więc o jakości nawet się nie wypowiadam, ale nie miałam też zbyt wiele czasu na ich zrobienie... Mam jednak nadzieję, że ornamenty są w miarę dobrze widoczne.
Tył, a raczej spód, został skromnie przyozdobiony moim kolejnym ulubionym szablonem "handmade" - po prostu niezastąpiony!!!
Już się zamierzałam, żeby wnętrze zostawić nietknięte, ale strasznie mnie to męczyło, wiec "przeleciałam" je na biało :) No i teraz wydało mi się skończone,takie dopieszczone ;)
Dziękuję serdecznie wszystkim, którzy pomimo mojej ciszy nadal zaglądali na bloga. Mam nadzieję, że tak długie przerwy w publikowaniu już nie będą sie zdarzały, ale czas biegnie tak szybko...
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego kolejnego tygodnia (uwierzycie, że to już marzec????)
Jest extra, zwłaszcza góra z ornamentami !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pięknie wyszło :)
OdpowiedzUsuńSuper, takie delikatne, nie rzuca się w oczy.
OdpowiedzUsuń