Strony

sobota, 18 lutego 2017

Turkusowe serce

Witajcie!
 
Niesamowite - drugi post w tym miesiącu!!! Niespotykane!  Może jestem chora...? ;) Eee nie, nic z tych rzeczy!
Dziękuję za wszystkie komentarze pod postem z lampionikami. Chciałabym obiecać - i Wam i sobie - że wyjdę z zaległości i będę pokazywać prace na bieżąco, ale nie będę się łudzić... trochę mi to zajmie.
 
Pamiętacie, jak pod koniec roku zastanawiałam się, co zrobię z czasem, który pojawi się po zakończeniu prac nad kiermaszem charytatywnym? Pamiętacie, jak wpadłam na pomysł brania udziału w wyzwaniach? No i jakoś... zaczęło się :)
 
Pokażę Wam dzisiaj serduszko, które wykonałam właśnie z myślą o wyzwaniach. Wiecie co, czasem jak się chce coś "zmajstrować", jest większy "kop", jak się ma inspirację/motywację.
 
 
Jak pewnie wiecie, lubię zawsze  próbować coś nowego. No więc i tym razem tego nie zabrakło. Po raz pierwszy pracowałam na styropianowym jajku. Pierwszy raz postanowiłam popracować z taką nierówną strukturą. W sumie po sprawie stwierdziłam że łatwiej byłoby użyć szpachlówkę, ale padło na... papier toaletowy :))) Kiedyś gdzieś w sieci widziałam takie rozwiązanie i trzeba było je wypróbować.
Również po raz pierwszy mieszałam kolor turkusowy (bo oczywiście gotowej farby turkusowej nie mam).
 
 
Strukturkę postanowiłam popaprać perłową farbą i... tu się zaczęły schody. Użyłam takiej ślicznej perłowej pasty, którą kiedyś kupiłam w Lidlu. Ale zanim doszłam do drugiej strony serduszka, zauważyłam, że położona wcześniej farba z perłowej zmienia kolor na złoty :/ Uznałam, że szkoda się babrać dalej - polakierowałam, poczekałam, i popaprałam od nowa. I było już tak pięknie, aż po dwóch dniach okazało się, że kolor znowu zaczyna wpadać w złoto! Uuuuu!!! Niedobrze! Ale ja nie z tych, co się poddaje, więc wpadłam na rewelacyjny pomysł i do paprania użyłam... preparatu do perełek w płynie :))) I juuupiiii - udało się!
 
 
Czegoś mi też brakowało, więc dodałam kwiatek, również "popaprany" preparatem do perełek :)
 
 
Całość wykończyłam wstążeczką - białą perłową w kropki - z zapasu "przydasiów". Do tego jeden mały koralik w kolorze serduszka, żeby przytrzymać wstążki w kupie i jeden większy, nieco ciemniejszy turkusik, odzyskany z jakiegoś naszyjnika :)
 
 
 Efekt końcowy wyjątkowo mi się podoba :) Dochodzę też do wniosku, że gdyby wszystko poszło gładko, nie byłoby takiej frajdy :) Jednak "schody" dodają uroku pracy.
 
Serduszko zgłaszam do wyzwania Snip Art " Turkusowa miłość"
http://snipart-pracownia.blogspot.com/2017/02/wyzwanie-24challenge-24.html
oraz do wyzwania egoCraft.pl
 
http://egocraftpl.blogspot.com/2017/02/wyzwanie-3-dowolna-praca-z-sercem.html
 
Pierwsze koty za płoty - ale pewnie będzie ciąg dalszy :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę udanej niedzieli - bo to już za chwil kilka :)

czwartek, 9 lutego 2017

Słodziutkie lampioniki

Witajcie!

Nie wiem, jak to się dzieje, że czas ucieka tak niepostrzeżenie szybko... 

Na początek bardzo dziękuję za Wasze komentarze pod Metryczką dla Michalinki. Dla mnie najważniejsze, że obdarowanym (na razie to Rodzice Michasi) się podobało.

Dziś szybciutko zaprezentuję Wam lampioniki, które powstały na kiermasz dla Amelki. Tak, tak, zaległości mam kosmiczne!
Lampioników powstało w sumie 8 - 3 żółte i 5 lawendowych.


O gustach się nie dyskutuje, ale mnie się one wyjątkowo podobają - są malutkie, takie, że wejdzie tylko świeczka typu t-light, ale urocze. 
 

Kokardki wiązałam osobiście, ale różyczki musiałam kupić - może kiedyś spróbuję swoich sił w tworzeniu takich cudeniek, ale na razie zaopatruję się w ulubionej  pasmanterii. Różyczki w rozmiarze mini, czyli najmniejsze, jakie znalazłam.


 W żółtym wykorzystałam drobne kamyczki, które kiedyś odzyskałam z jakiegoś stroika. Widać "przydasie" w końcu kiedyś się przydają :)



Lawendowy rewelacyjnie pachnie...  lawendą :) A to za sprawą niczego innego jak soli do kąpieli - nadaje się rewelacyjnie z punktu widzenia dekoracyjnego, a do tego rozsiewa piękną woń po całym pokoju! 


Każdy lampionik otrzymał też kołnierzyk" z koronki.
 

I jeszcze cała drużyna lampionowa w komplecie :)
 

I na koniec pokażę Wam mój "warsztat pracy". Przy czym słowo "warsztat" jest mocno naciągane, bo jest to mały stolik w kuchni. Mała powierzchnia w sumie motywuje do mniejszego bałaganu - mieszczą się materiały na góra dwie prace. Poza tym im mniej na stole, tym Księżniczka może mniej z niego ściągnąć ;)
A bombeczki widoczne na stoliku nadal są nie wykończone ;))) W sumie czekają tylko na jakąś kokardę i zawieszkę, a w zasadzie to na moją wenę... Która pewnie kiedyś przyjdzie, a gdy to nastąpi, na pewno Was o tym powiadomię :)


A tymczasem jutro...



Dziękuję Wam serdecznie za odwiedziny i każde pozostawione słowo.
Życzę udanego weekendu.